Dłuższą chwilę mnie tu nie było, a to wszystko z powodu mojego kontraktu w Madrycie, braku komputera ze sobą i oczywiście nie spędzenia czasu w domu.
Jeśli chodzi o miasto to jestem w nim naprawdę zakochana, ulice kojarzą mi się bardzo z Londynem, chociaż przed przyjazdem spodziewałam się czegoś bardziej podobnego do Mediolanu. Ulice zdecydowanie są tutaj bardziej ruchliwe, jest dużo więcej sklepów, mnóstwo fit restauracji i dobrych kawiarni.
Z Sandrą i Kasią spędzałam sporo czasu, a tu coś pozwiedzałyśmy, a tu poszłyśmy coś zjeść. Albo po prostu szłyśmy na długi spacer. A jak nie, to Netflix i dobre hiszpańskie wino.
Niestety dziewczyny już wyleciały, ale za to moja nowa współlokatorka z Holandii jest przesympatyczna i przede wszystkim mówi po angielsku. Nie umiem żyć z kimś w jednym pomieszczeniu i w ogóle nie rozmawiać...
Sesji nie brakuje, właściwie jestem teraz w samolocie i wracam z edytorialu, a piszę żeby nie myśleć o wszystkich dźwiękach, które słyszę w samolocie i nie zwracać uwagi jak mi się uszy zatykają. Tak, wbrew mojej woli, po tylu lotach w moim życiu nagle zaczęłam je mocniej przeżywać..
No, ale zapomniałabym o najważniejszym! Jedzenie. Tak, to zdecydowanie moje miejsce jeśli o to chodzi. Mnóstwo świeżych owoców i warzyw, fit/vegan/gluten free restauracji. Cenowo też to dobrze wygląda, a szczerze to spodziewałam się tutaj wyższych cen.
Czuję się tu naprawdę dobrze. Miasto, ludzie, agencja i jedzenie - uwielbiam!!!
Patrycja.
0 komentarze:
Publikowanie komentarza